niedziela, 8 marca 2015

3. "Opowieść o narkomance"


Kolejny dzień zaczynał się tak samo. Tak jak inne. Ale jak się potoczy? To pytanie zadawała sobie codziennie jednak cały czas było tak samo. Monotonnie i szaro. 
Z niechęcią wstała z łóżka i podeszła do ciemnego regału stojącego w rogu pokoju. Z jednej z półek zdjęła duże pudełko. Wyrzuciła jego zawartość na podłogę. Po chwili trzymała już w rękach mały kluczyk. Podeszła do drzwi, wsunęła go do dziurki i przekręciła. Teraz już nikt nie będzie jej przeszkadzał... 
Jak zacząć dzień? Tak jak zwykle. Z szafy wyciągnęła nienoszoną kurtkę. W jej kieszeni odnalazła malusieńki woreczek. Porcja na jeden raz. Matka wczoraj pozbawiła ją wszelkich zapasów jednak nigdy nie odkryła tego miejsca. Uformowała kreskę. Wciągnęła. Chwila ulgi...
Wiedziała że jedyny diler którego zna za wszelką cenę będzie chciał ograniczyć jej dostęp do prochów. Musiała poszukać kogoś innego. Kogoś kto w dobrej cenie, bez problemu sprzeda jej trochę kokainy. 
Usłyszała jak matka wychodzi do pracy. Ojciec? Pewnie nie wrócił na noc do domu...
Otworzyła drzwi i udała się na przedpokój. Założyła glany i ulubiony płaszcz. Do kieszeni wsunęła kilka banknotów. Wyszła na zewnątrz akurat w momencie kiedy błękitne niebo przysłoniły szare chmury. Po kilku minutach zaczęło padać. Naciągnęła kaptur na głowę. Pogoda idealnie wpasowała się w jej dzisiejszy, ponury nastrój. 
Szukała ciemnej opuszczonej uliczki na obrzeżach miasta. Nie obchodziło ją to że moknie, ani że idzie nieznaną drogą. Nagle usłyszała czyjś krzyk. 
Czuła że ten krzyk należy do kogoś kogo zna... Zatrzymała się. Z pobliskiego budynku wybiegła dziewczyna, na oko w jej wieku. Coś kazało jej biec za nią. Nie wiedząc czemu zrobiła to. Nieznajoma zatrzymała się przy starym, opuszczonym hotelu. Nieznajoma? Znała ją. Znała i to aż za dobrze... Dziewczyna wyszeptała jej imię.
- Mary? - zapytała z niedowierzaniem.
- Pomóż mi, błagam pomóż! - prosiła ze łzami w oczach.
- Ale o co chodzi?
- Uciekłam... Uciekłam jakiemuś pierdolonemu gwałcicielowi...
- Ale... ale co ty tu robisz?
- Wróciłam - powiedziała dziewczyna - dwa dni temu. Nie mam nic. Okradł mnie, pobił a potem...
- Spokojnie... - zaczęła ale po chwili dotarło do niej kim jest dla niej Mary. - Myślisz że ci pomogę? Po tym co mi zrobiłaś?
- A co ja ci niby takiego zrobiłam?
- Jeszcze udajesz że nie pamiętasz? Nie wychodzi ci to... To ty odpowiadasz za to gdzie jestem teraz! Ty i twoja jebana "jedna kreska"!
- Chodzi ci o to że na jakiejś imprezie dałam ci trochę kokainy? Mogłaś tego nie brać. Każdy wziął, każdy spróbował. Po jednej kresce nie musisz się uzależnić! - mówiła Mary - ja dałam ci tylko spróbować. Wyjechałam dwa tygodnie później i przez ten czas nic ci nie dawałam. Lepiej przejrzyj na oczy! On był dilerem i to od niego brałaś prochy! Nadal pewnie uważasz go za przyjaciela! Szczerze? Odwróciłaś się od niewłaściwej osoby!
Cofnęła się na kilka kroków. Teraz wszystko zaczęło do niej docierać. W jednej chwili zmieniła swój pogląd na Mary. Nie wiedziała czy słusznie postępuje ale coś kazało jej tak zrobić.
- Chodź - wyszeptała podając jej rękę. Mary chwyciła dłoń. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła kilka zadrapań na jej prawym policzku. Po chwili były na przystanku autobusowym. 
- Dlaczego wróciłaś?- wyszeptała. 
- Potrzebowałam tego. To miał być element mojej terapii - powrót do miejsc które dobrze wspominam...
- Terapii?
- O niczym nie wiesz? Zresztą skąd ty miałaś o tym wiedzieć... Może od początku. Wyjazd planowany był od dawna, ale nie chciałam ci o nim mówić. Miałam cię powiadomić o tym następnego dnia po tej imprezie. Ale wtedy znajomi znów gdzieś nas wyciągnęli. Alkohol, narkotyki. Trzeciego dnia też tak było. Pamiętam że wróciłam do domu rano. Matka się wściekła i stwierdziła że to ty tak na mnie działasz. Trzeba się było zacząć pakować, a ja dostałam zakaz spotykania się ze znajomymi. Spotkałyśmy się dzień przed wyjazdem. Pamiętasz? Byłaś dziwna. Naprawdę dziwna. Widać było że wpuściłaś się w to gówno. Przez dwa jebane tygodnie zdążyłaś się uzależnić. A ja o tym nic nie wiedziałam. Wiesz jak się wtedy czułam? Chujowo. Po prostu chujowo. Czułam się za to odpowiedzialna. Żałowałam, że zostawiłam cię na ten czas mimo iż tak naprawdę nie miałam wyboru. - przerwała monolog spoglądając na przyjaciółkę. Czekała aż coś powie jednak ta milczała. Mary odebrała to jako znak, że ma mówić dalej. - Wyjechałam. Było ciężko. Tęskniłam za życiem tutaj...
- Ale za mną pewnie nie... - wtrąciła cię - nie obchodził cię mój los... Brzydziłaś się mnie.
- Nie! Żałowałam że cię zostawiłam w takim staniem ale po jakimś czasie faktycznie zapomniałam...Ale wiesz dlaczego? - nie zdążyła dokończyć bo akurat nadjechał autobus. Wsiadły do środka i w ciszy dojechały na osiedle. Dziewczyna wiedząc że nikogo nie ma w domu otworzyła drzwi mieszkania. Mary usiadła na łóżku w pokoju dziewczyny, a ta przemyła jej zdarte do krwi kolano.
- To był deszczowy dzień. Byłam w domu tylko z matką. Wysiadło światło. Siedziałyśmy w salonie przy jednej świecy. Potem zadzwonił dzwonek. Mama poszła otworzyć, myśląc że ojciec wrócił wcześniej z pracy. Gdyby tylko wiedziała że popełnia największy błąd swojego życia... - syknęła gdy dotknęła jej rany na policzku. - Było ich dwóch. Mieli kominiarki na twarzach. Ją pobili a mnie brutalnie przywiązali do krzesła... - głos jej się załamał a w oczach pojawiły łzy - Musiałam na to wszystko patrzeć... Gdy zamykałam oczy, ten który stał obok mnie szarpał mnie za włosy i kopał. A ten drugi... zabijał ją. Powoli, bezlitośnie ją zabijał...Najpierw pobił i skopał, tak, że straciła przytomność. Wyciął na jej policzku jakiś wzorek... Wypalił oko. Jej krzyk... Nigdy go nie zapomnę... Odcinał jej palec po palcu... Podłoga była cała we krwi... A na sam koniec wbił jej nóż prosto w serce. Mną rzucili o ścianę... Obudziłam się w szpitalu. Kilka dni później odbył się pogrzeb. Przeszłam załamanie psychiczne. Byłam na dnie. Wizyty u psychologa stały się codziennością. Lekarze stwierdzili że powinnam wrócić do miejsca w którym spędziłam większość życia... Tak też zrobiłam. - zakończyła.
Jeszcze kilka dni wcześniej uważała Mary za wroga. Tego dnia zdecydowanie zmieniła swój pogląd na nią i zdała sobie sprawę z tego jak wiele przeszła.

2 komentarze:

  1. Tego to się kurczę nie spodziewałam...O.O
    Dobra, to Mary można wybaczyć, okej, okej, ale co nie zmienia faktu, że bohaterka jest ćpunką i to przez nią...częściowo.
    Nowy u mnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny i piękny

    OdpowiedzUsuń